poniedziałek, 7 lipca 2014

Urodzinowy tort

Nadeszła ta wiekopomna chwila :) moja córcia skończyła 5 lat. Z tej okazji popełniłam taki oto tort
Oczywiście na środku była jeszcze cyfra-świeczka.
A dla zainteresowanych przepis, na tortownicę o średnicy 26 cm.
175 g miękkiego masła, 200 g cukru, 3 jajka, 300 g mąki, 2 łyżeczki proszku do pieczenia, 100 g zmielonych migdałów, 3 łyżki cukru waniliowego, 3 łyżki żelatyny, 3/4 l śmietany kremówki.
Piekarnik nagrzać do temp. 180 st.C., dno tortownicy posmarować masłem. migdały wymieszać z 2 łyżkami cukru waniliowego. Masło utrzeć z cukrem i jajkami na puszystą masę, nadal ucierając dodawać stopniowo mąkę z proszkiem do pieczenia. 1/4 cista rozsmarować na dnie tortownicy, posypać 1/4 migdałów z cukrem, piec przez 25 min. W ten sposób upiec jeszcze 3 krążki, z tym że ostatni po 20min. pieczenia wyjąc, poprzekrawać po przekątnej na trójkąty i potem dopiec do zrumienienia.
Żelatynę rozpuścić w minimalnej ilości wody, wystudzić. Śmietanę ubić z łyżką cukru waniliowego, ewentualnie dosłodzić do smaku, dodać żelatynę. Przełożyć śmietaną krążki toru, wierzch ozdobić jak na zdjęciu. Schłodzić.
Ciasto jest łatwe i smaczne, cały dowcip polega na tej trochę nietypowej dekoracji. W moich zbiorach kulinarnych widnieje pod nazwą "tort niebiański", osobiście uważam, że ta nazwa to tak trochę na wyrost, znam kilka tortów, które bardziej zasługują na ten przymiotnik.

Kiedyś Jan Sztaudynger napisał "nikt by nie wiedział, że czas leci........... gdyby nie dzieci". Miał rację - 5 lat zleciało nie wiadomo kiedy. I wspomnienia są ciągle żywe, jakby to było niedawno, może nie wczoraj, ale kilka dni wcześniej. Takie same upały jak ostatnio, niepewność, więcej strachu niż radości - tygodnie w szpitalu, czekanie, żeby Mała zaczęła przybierać na wadze. Nawet takie drobiazgi, jak to, ze nie miałam ją w co ubrać, bo wszystko było za duże, a najmniejszy pampers sięgał jej pod pachy i z drugiej strony do kolan.
Że szpitalną bransoletkę musieli jej założyć na nóżkę, żeby nie spadała. O, takie zdjęcie jej zrobiłam, kiedy pierwszy raz zaczęła krzyczeć i kopać jak każdy niemowlak
Miała już wtedy 2 tygodnie i ważyła całe 2 kilo. Mój najprawdziwszy cud....






3 komentarze:

  1. maleństwo niesamowite było, ledwie wygląda z najmniejszego pampersa! :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. O jaka maleńka! Czy ja się dobrze domyślam, że mała była wcześniakiem? Mój brat też był wcześniakiem. Życzę małej dużo szczęścia i uśmiech. Sto lat!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie była wczesniakiem, urodziła się w 39 tyg. ciąży. Była atrofikiem, to takie dziecko, które nie rozwija się prawidłowo w trakcie ciąży.

      Usuń

Obserwatorzy