I postanowiłam potestować trochę wariacje na temat. :) W moich włóczkowych zapasach poniewierały się pojedyncze motki sonaty,z którymi nie bardzo było wiadomo co zrobić. Każdy w innym kolorze, do zestawienia ze sobą w jakąś sensowną całość też nie bardzo się nadawały. Ale na niedużą chustę, taką shawlette jak to po angielsku nazywają.okazały się w sam raz.
W wersji czarnej - od razu przeznaczona dla mojej mamy.
W wersji czerwonej - prezentowej.
I jeszcze obie razem
Kolejne wersje kolorystyczne czekają na swoją kolejkę. Zośkę dzierga się przyjemnie i ekspresowo, no i idealnie nadaje się na prezent :)
Wersja czerwona już znalazła nową właścicielkę - została dołączona do wygranej w moim candy.
Cała przesyłka dla Katarzyny tak się prezentowała:
Pozostałe wygrane otrzymały bony upominkowe do internetowej pasmanterii.
Pozdrawiam serdecznie :)
Ładne chusty:) Lubię Sonatę ale już niestety jej nie mam:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSuper chusty, podziwiam za umiejętnośc robienia na drutach :)
OdpowiedzUsuńI jeszcze raz dziękuję za bon, już został zrealizowany :)
UsuńZachwycające chusty! Kiedyś dużo robiłam na drutach, a ostatnio jakoś nie mam drutowej weny. Pozdrawiam:))
OdpowiedzUsuńsą niesamowite
OdpowiedzUsuńŚwietnie wyglądają, w każdym kolorze :)
OdpowiedzUsuńSuper! Przepiękne chusty, mi się podoba ta czerwona :). Bogate candy przygotowałaś :)
OdpowiedzUsuń